Święte krowy na kółkach – recenzja książki Jacka Fedorowicza

Jacek Fedorowicz

„Jacek Fedorowicz jest jak Forrest Gump – był wszędzie i widział wszystko” – to zdanie opisuje nową książkę cenionego satyryka w bardzo trafny sposób. Fedorowicz nie tylko był wszędzie i widział wszystko – ale to wszystko ujął w słowa (lub obrazy, jak na artystę malarza przystało), a potem podał nam w niezwykle przystępnej formie. 22 lutego 2017 roku nakładem wydawnictwa Wielka Litera ukazała się kolejna książka wyjątkowej klasy pisarza.

Pisarz, malarz, satyryk – i kto jeszcze?

Fedorowicz to postać niezwykła – jednych bawi, innych oburza, ale bez względu na podział sympatii nie sposób odmówić mu poczucia humoru i nietuzinkowego sposobu obserwacji świata. To dlatego Święte krowy na kółkach czyta się tak przyjemnie. Krótkie felietony dotykają tak wielu spraw z przestrzeni całego życia satyryka (a nawet sprzed jego narodzin, gdy wspomina o losach swojej rodziny), że książka oprócz oczywistej rozrywki wynikającej z przeplatania błyskotliwych obserwacji z lekko ironicznym obrazem świata dostarcza także wielu refleksji.

Czytając nowy zbiór felietonów poznajemy Fedorowicza na nowo, a równocześnie odkrywamy, jak wiele jego obserwacji odpowiada temu, co sami dostrzegamy wokół siebie.

Jacek FedorowiczZ felietonów wyłania się postać zadziwiająca – malarz, pisarz, satyryk, aktor, rysownik, a także zapalony biegacz, miłośnik Powiśla i przedwojennych zdjęć Warszawy. W książce znajdziemy felietony napisane dawniej i współczesne, w tym nowe felietony z 2016 roku. Odnoszą się one do czasów „słusznie minionych” oraz tych obecnych. Fedorowicz pisze lekko, bierze na swój satyryczny warsztat zjawiska codzienne i znane, pokazując nam ich absurdalność i skłaniając do zastanowienia.

Zostałem obdarowany przez naturę poczuciem koloru, co utrudnia mi życie, ponieważ chodząc po ulicach Warszawy, patrzę i cierpię.

Opisuje zatem swoje wrażenia po kupnie telefonu z ekranem dotykowym („Skąd mogłem wiedzieć, że tylko gołym palcem?”), trudne relacje społeczne między pieszymi uczestnikami ruchu a rowerzystami („O, jedzie! Trzeba zamrzeć, to ominie”), czy trendy rozwojowe współczesnej polszczyzny i szerzącą się modę na anglicyzmy („Szkoda! What a pity! – w wolnym tłumaczeniu: Co za formularze podatkowe!”).

Satyra na rzeczywistość

Można by zarzucić Fedorowiczowi politykowanie… gdyby faktycznie odnosił się do polityki. On jednak piętnuje wady wszystkich, którzy swym „językiem błyszczącym” sami się o to prosili. Jednocześnie, jako satyryk, nie jest zwykłym wesołkiem, śmiejącym się bezrefleksyjnie ze wszystkiego – jego żartom często towarzyszy zaduma lub wręcz nutka goryczy, a czytelnik wraz z autorem może się czasem zdziwić nad tempem naszego szalonego świata.

Nie dziwcie się, jeśli przy lekturze tej książki będziecie co kilka chwil wołać „O, mam tak samo!” albo szukać kogoś, kogo również rozbawi czy zaskoczy przeczytany właśnie felieton. To doskonała książka nie tylko dla tych, którzy interesują się bieżącymi wydarzeniami w Polsce ukazanymi w satyrycznej oprawie.

Tytuł: Święte krowy na kółkach

Teksty i ilustracje: Jacek Fedorowicz

Wydawnictwo: Wielka Litera

Oprawa: miękka

Liczba stron: 312